Knights of the Old Republic #18: Nights of Anger #3 z 3

3963 lata przed bitwą o Yavin

Nie ma o czym pisać. Najlepiej przeczytajcie jeszcze raz to co było w odcinku siedemnastym. Może i opowieść posunęła się lekko do przodu, ale właściwie to niespecjalnie. Znowu okładka Colina Wilsona nie z tej bajki, znowu ten sam telenowelowy rysownik, znowu Lord Adasca i Camper, i Jarael, i Rohlan. Z drugiej zaś strony Zayne Carrick z rozbitkami z "Courageous" w drodze na spotkanie z...

I tu jest miejsce na rozwinięcie opowieści. Pojawia się Mistrz Lucien. Powraca Haazen. I dowiadujemy się trochę więcej o operacjach trustu Draay'ów i wykorzystywaniu Jedi jako wróżek wróżących z fusów Mocy dla zysku. Pojawia się też jakiś enigmatyczny, nowy, mroczny wróg, którym będzie musiał zająć się Lucien. Ale najważniejsze odbywa się na pokładzie okrętu Arkanian. I wcale nie mam tu na myśli dogłębnych studiów medycznych tajemniczego Mandalorianina, czy tego, że Adasca na wszystko się zgadza, czego zażąda Rohlan. Chodzi o przeszłość Campera (tu z jaką niesamowitą zmianą fizjonomii) i tajemniczy projekt, które w finale zostały w końcu objawione światu.

A! I wraca kosmiczny robal... i to nie sam. Tym razem nie będzie "połykał" Sokoła, bo to nie ta epoka i nie ma Hana. Po dioramie Hasbro z kosmicznym ślimakiem przyszedł czas na komiks i rozwinięcie jakże ciekawego tematu. Czym są robale, co robią w kosmosie, jak się mnożą, jak wędrują... i do czego mogą być użyteczne...

Wniosek? Dużo zamieszania i przestawiania figur na szachownicy, i tylko kilka ostatnich z lekka przegadanych plansz daje jako takiego kopa. Co będzie dalej?

Fabuła: xx/xx
Grafika: xx/xx